"Maryja, królowa Polski", Xeni@ , Galerie für Kulturkommunikation |
Od kwietnia zgłosiło się do mnie kilka bliższych i dalszych znajomych z
pytaniem, czy w razie potrzeby pokierowałabym je, gdzie i jak dokonać aborcji w
Niemczech względnie czy kupiłabym im tabletkę „po”, jeśli w Polsce wytworzy się
taka sytuacja, że będzie to praktycznie niemożliwe.
Nie są to kobiety, które co noc „wyrywają” nowego faceta. Niektóre z nich
nawet planowały kiedyś dziecko, ale ich sytuacja życiowa tudzież poglądy
zmieniły się na tyle, że zrezygnowały z macierzyństwa. Wygrzebany w kwietniu
projekt Kai Godek o zaostrzeniu prawa aborcyjnego wywołał w nich panikę, że za
chwilę będą żyły w kraju, które je całkowicie ubezwłasnowolni. Po ich pytaniach
przed oczami stanęły mi sceny z różnych filmów niemieckich, przedstawiające obrazki
z przeszłości, jak to różne organizacje kobiece w RFN organizowały dla Niemek
wyjazdy aborcyjne do Holandii. Zaraz po tym przypomniałam sobie też scenę z
enerdowskiego filmu „Rotfuchs” z 1973 roku, w której to ginekolog stwierdziwszy
ciążę u swojej samotnie wychowującej już jedno dziecko pacjentki pyta się bez
ceregieli, czy ta chce usunąć płód. W NRD bowiem podobnie jak w Polsce Ludowej
aborcja była od pewnego momentu legalna. Ze smutkiem pomyślałam sobie, że były okresy
w historii Polski, kiedy byliśmy narodem dość postępowym i do jakiego zaścianka
zagnały nas lata rządów w naszym kraju, które nie umiały rozdzielić spraw
państwa od spraw kościoła. Nie chcę się w tym wpisie powtarzać. Już w kwietniu
2016 odniosłam się na moim blogu do prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej w
Polsce. Opowiedziałam wówczas także o drodze Niemek, jaką przeszły, by dziś mogły
decydować same, co dzieje się z ich ciałem. Chętnych odsyłam do tamtego wpisu: http://sbundowani.blogspot.com/2016/04/fanatyzm-i-kobiece-majtki.html
Do napisania dzisiejszego postu skłoniła mnie inna smutna refleksja, która
towarzyszy mi już od dłuższego czasu. My Polacy czujemy się dość swobodnie w
kontekście historycznym: ofiary złych zaborców, następnie ofiary najpierw
napaści bolszewickiej, potem nazistowskiej i sowieckiej, wybici na Wołyniu, zdradzeni
podczas konferencji Wielkiej Trójki, wycyckani przez Sowieckiego Brata itd.,
itd. Dumni, że my przecież nigdy nie zaczynaliśmy takich wojen jak III Rzesza,
za to ratowaliśmy Europę, a to przed zalewem muzułmanów jak wtedy z Sobieskim
pod Wiedniem, a to przed „czerwoną zarazą” jak to miało miejsce pod rządami
Piłsudskiego. Zapomnieliśmy, że ofiara też może stać się oprawcą i to właśnie
my, ofiara min. reżimu nazistowskiego powinniśmy się teraz wstydzić, że nie
odrobiliśmy pracy domowej. Skupieni na swojej traumie z okresu II wojny
światowej, wylegujący się na swoim wygodnym leżaku strony poszkodowanej nie
chcemy sobie przypominać etapów dochodzenia do władzy przez Hitlera. Przecież
wytłumaczenie jest takie proste: wybrali go Ci źli Niemcy. Uznałam, że czas
choć tak skrótowo przypomnieć, jak rodził się reżim w Niemczech.
Naród niemiecki wcale nie tak od razu rzucił się z kwiatami na szyję
Hitlera. Nie wspominając już jego nieudanego puczu z 1923, to w wyborach parlamentarnych
z lipca 1932 odbywających się w chaosie wywołanym wówczas kryzysem gospodarczym
NSDAP nie zdobyła jakiejś przeważającej większości, zaledwie 37,3%. Tylko o 1,4
punkty procentowe więcej niż jej najwięksi przeciwnicy: socjaldemokraci i komuniści.
W następnych, listopadowych wyborach tendencje się odwróciły. Partia Hitlera
uzyskała poparcie na poziomie 33,1°%, podczas gdy jej konkurenci odbili się na
poziom 37,1%. Podsumowując krótko można by powiedzieć, że przecież nic
strasznego się nie działo. Tylko ok. 1/3 społeczeństwa popierało nazistów.
Jakieś marsze z pochodniami, bijatyki na ulicach? Ach wybryki młodych
bojówek... Być może udałoby się zapobiec późniejszemu wzmocnieniu partii
Hitlera, ale lewica była zbyt zajęta walkami między sobą. Krótko mówiąc,
zabrakło ludzi, którzy by się zjednoczyli przeciw rosnącemu w siły wrogowi. Pamiętać trzeba, że początkowo Hitler nie był
w stanie rządzić bez wsparcia prezydenta Hindenburga. Człowiek w urzędzie
mającym pełnić ostoję demokracji w Republice Weimarskiej dzień po pożarze
Reichstagu położył swoim dekretem podwaliny pod przyszłą nazistowską dyktaturę.
Na jej mocy ograniczeniu uległy prawa obywatelskie, podobnie jak wolność słowa.
Policja uzyskała prawo samowolnego działania w określonych zakresach. Wybory z
marca 1933 odbyły się już w atmosferze nierównej walki. Na ulicach wisiały
głównie flagi ze swastyką i plakaty NSDAP. Utworzony w 1925 roku aparat
politycznej propagandy miał się już wówczas całkiem nieźle. Już podczas wyborów
w 1930 dopuścił się działań nieznanych wcześniej na tą skalę. Mimo tego w 1933
lewica zdobyła jeszcze 30% poparcia. Zaczęły się zatem aresztowania
przeciwników politycznych. Ustawy dostosowywano pod własne potrzeby. Na
podstawie Reichsbürgergesetz z 1935 i Das Beamten Gesetz z 1937 zaczęto
przeprowadza’ czystki w systemie sądownictwa. Krótko mówiąc zaczęto pozbywać
się sędziów nieakceptowalnych przez system.
Te dziejące się w tle niepokojące rzeczy przygłuszył fakt, że Hitler
obiecał Niemcom lepsze życie i trzeba przyznać, obietnicę tę spełnił. Podczas
gdy w 1933 liczba bezrobotnych sięgała prawie 5 mln, to cztery lata później
wynosiła mniej niż 1 mln. W rzeczywistości na „cud ekonomiczny” złożyło się
szereg czynników, które nie koniecznie dawały się przypisać genialności rządu,
ale zagłębiając się teraz w nie, oddalilibyśmy się zbytnio od tematu tego
postu. Warto jednak zauważyć, że narodowosocjalistyczni ideolodzy zaczęli
wzywać do walki przeciw panowaniu wielkiego przemysłu, dużych banków, czy
związków zawodowych. W swojej retoryce podkreślali natomiast zapewnienie
bezpieczeństwa małych przedsiębiorców i rolników. To, że w praktyce przemysł
się rozrastał, a liczba drobnych przedsiębiorców malała zdawało się nie wielu nie zauważać. Z
propagandowego punktu widzenia szczególnie spektakularnie wyglądały starania o
wzrost rodzimej produkcji żelaza. Jego wykorzystanie we własnym zakresie miało
zredukować zależność Niemiec od polityki eksportowej. Okazało się jednak
przedwsięwzięciem niezwykle kosztownym, a przez to nie rentownym.
Przede wszystkim jednak Hitler ucieleśniał w sobie obietnicę polityki
wstania Niemiec z kolan i to Niemcom spodobało się najbardziej. Za złą sytuację
ekonomiczną, poniżający traktat wersalski winę ponosili inni: Żydzi, Romowie, Słowianie... Po
przejęciu skrzywionej przez nazistów interpretacji idei nadczłowieka opisanej
przez Nitschego, jednym z celów plityki stało się wzmocnienie własnej rasy. W 1935 Heinrich Himmler założył związek
Lebensborn e.V. Jego zadaniem było wspieranie rozrodczości aryjczyków. Kobieta
miała zresztą jasno określone miejsce w reżimie nazistowskim: miała być matką.
Właściwie to w narodowisocjalistycznym państwie nie istniała żadna wizja kobiety.
Jej rola była sprowadzona do rozrodczości. W tym czasie wzmogła się też nagonka
na osoby homoseksualne. Początkowo grupa ta nie zaliczała się do głównych celów
nienawiści nowej władzy. Do 1934, kiedy to dokonano czystek w obrębie SA.
Stojący na czele organizacji Röhm należał do związku homoseksualistów, na co
przymykano oko. Po jego śmierci w 1934 nastawienie do tej grupy społecznej
radykalnie się zmieniło. Osoby o innej orientacji seksualnej niż hetero zaczęto
wysyłać do obozów. Niemcy mieli być w końcu rasą, która się rozmnaża. Innymi
bezużytecznymi osobami w tkance społecznej z punktu widzenia nazistów byli
psychicznie chorzy i niepełnosprawni.
Czy moi drodzy czytelnicy nie widzicie pewnych parareli z panującą sytuacją
polityczną w naszym kraju?
JAKO POLCE I GERMANISTCE
JEST MI WSTYD, gdy mój szef, na którego ciotce przeprowadzano eksperymenty
w obozie w Auschwitz dziś mi mówi, że byłby jednym z pierwszych, który wybiłby
muzułmańską szarańczę, gdyby tylko to chol....e PO wpuściło ją do kraju. Nawet
jeśli jest się przeciwko przyjmowaniu uchodźców do Polski, to nic nie daje nam
prawa mówić, że tych ludzi należały zabijać
JEST MI WSTYD, że moi koledzy homoseksualiści wynieśli się z Polski, bo tam
nie mieli życia. Strata dla naszego kaju, bo nie pracują swoimi czterema
literami, tylko są świetnymi specjalistami w branży IT i inżynierii.
JEST MI WSTYD, gdy widzę zdjęcia pochodów młodzieży ONR unoszącej ręce w
geście „Heil Hitler”, a rząd nie reaguje. JEST MI WSTYD, gdy widzę takich ludzi
na kościelnych uroczystościach (jak pochód Trzech Króli w Łodzi w 2019) i kościół
też nie reaguje.
JEST MI WSTYD za prezydenta, który daje sobie prawo wartościowania życia
ludzkiego w momencie, gdy ogłasza, że dziecko zrodzone z metody in vitro nie
jest właściwe.
JEST MI WSTYD za rządzących, którzy co rusz wyszukują nowych wrogów spośród
własnego narodu.
JEST MI WSTYD za polski kościół katolicki, który chce rozprządzać życiem
kobiet i przyklaskuje idei rodzenia dzieci nawet za cenę życia matki.
JEST MI WSTYD za moją matkę, która usunęła jedną ciążę i następnie chciała
usunąć ciążę ze mną, a teraz potępia inne kobiety, które walczą o aborcję. (I
niech mi nikt tu nie pisze komentarzy, że gdyby dokonała tej drugiej aborcji,
to by mnie nie było. Jestem tego w pełni świadoma. Świat by się nie zawalił.)
JEST MI WSTYD gdy mój wujek, który jako dziecko był więźniem obozu
koncentracyjnego i dziś dumnie pobiera z tego powodu dodatki do emerytury od
państwa polskiego, mówi mi, że kobiety, które nie urodziły dzieci są
niepełnowartościowe.
To właśnie ze względu
na naszą trudną historię spoczywa na nas tym bardziej jeszcze większa odpowiedzialność
stania na straży wolności obywatelskiej, poszanowania praw drugiego człowieka i
czynienia tego w atmosferze wzajemnego szacunku.
JEST MI WSTYD ZA NASZ JĘZYK NIENAWIŚCI, KSENOFOBIZM, BRAK OTWARTOŚCI NA ZDANIE INNYCH I GOTOWOŚCI DO KONSTRUKTYWNEJ DYSKUSJI NA
POZIOMIE W ZAMIAN ZA OBRZUCANIE SIĘ BŁOTEM, ZA ŚLEPĄ WIARĘ W MANIPULACJĘ PROPAGANDOWĄ, A PRZEDE WSZYSTKIM ZA TO, ŻE MY, OFIARY JEDNEGO Z NAJGORSZYCH W HISTORII LUDZKOŚCI REŻIMU, STAJEMY SIĘ SPRAWCAMI I DAJEMY SOBIE NA TO PRAWO POD PRZYKRYWKĄ OFIARY.
Zawsze stałam na straży wizerunku
naszego państwa za granicą, broniłam nas, naszych niezrozumiałych dla Zachodu
wyborów. Prowadziłam projekty, w których tłumaczyłam za granicą naszą narodową
psychikę, nieprzepracowane traumy i ich konsekwencje na dzisiejsze wybory, ale
w momencie, gdy naród polski postanowił pójść ścieżką obraną w latach 30-tych
przez Niemców mówię DOŚĆ.
Obecnej władzy w Polsce udało się
osiągnąć coś przerażającego. Wyciągnęła z zakamarków duszy wielu Polaków
najgorsze, najbardziej prymitywne popędy. Na studiach mieliśmy seminarium, na
którym postawiono nam kiedyś pytanie, dlaczego dojście do władzy nazistów było
możliwe w Niemczech i czy w innym kraju byłoby to do pomyślenia, aby tacy
ludzie znaleźli się u władzy. Pamiętam, jak studenci wyszli z dobrym
samopoczuciem, bo w toku dyskusji stwierdzono, że przecież my, naród polski od
razu byśmy podnieśli larum. Dziś, 13 lat po tym seminarium składam nam,
Polakom, narodowi ofiar, serdeczne gratulacje. Jesteśmy na etapie, że operujące
faszystowskim językiem siły polityczne popiera „tylko” ok. 40% społeczeństwa. Pocieszamy
się, że to przecież ciągle mniejszość. Gdyby nie metoda d’Hondta to w ostatnich
wyborach parlamentarnych wygrałaby opozycja (jakby przy wcześniejszych wyborach
tej metody nie uwzględniano w liczeniu głosów...). I ciągle wierzymy, że
Hitlera mogli wybrać tylko ci źli Niemcy.
W 2013 młody reżyser Tobias Haase zdobył First Steps Award w
kategorii film reklamowy za spot marki Mercedes. W filmie widać domy z pruskim
murem, pracujących ludzi. W tej przestrzeni ulicami sunie auto marki mercedes.
W którymś momencie samochód gwałtownie hamuje, bo na ulicy bawią się dwie
dziewczynki. Po tym zdarzeniu auto rusza dalej, gdy przejeżdża przez
miejscowość Braunau na ulicę wybiega chłopiec. Auto nie daje rady zahamować i
potrąca go śmiertelnie. Matka wybiega z domu i krzyczy „Adolf”. Na zakończenie
spotu wyświetla się napis „Wykrywa niebezpieczeństwa zanim powstaną.” Firma
Mercedes od razu się zdystansowała i nie chciała zaakceptować spotu jako
reklamy własnego produktu. Ginie w nim przecież dziecko. Przytoczony przeze mie
na początku postu kolaż autorstwa Xeni@ (więcej tutaj: http://www.galerie-für-kulturkommunikation.de/Xeni/) będący
komentarzem artystki do dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce podobnie
wchodzi w obszar, gdzie łamie się polityczną poprawność i na wielu
płaszczyznach podnosi nie tylko kwestię aborcji, ale problematykę dzisiejszych
wydarzeń w naszym kraju. Odnosi się w kontrowersyjny sposób do słów „Maryja,
Matka wszystkich Polaków”, nawet tych kobiet, które usunęły i podobnie
kontrowersyjnie stawia pytanie, czy to naprawdę jest dobre, aby każde dziecko
przyszło na ten świat.
W dzisiejszym świecie, w którym niszczymy nie tylko
naszą planetę, ale też humanistyczne wartości, pytanie to nabiera nowe znaczenie.