I stało się:
„Wilkommenskultur” [kultura gościnności] w Niemczech pękła.
Święta spędziliśmy w Polsce i tam też przywitaliśmy Nowy Rok. Mojemu wkurzeniu na beznadziejną muzyke disco polo, którą nas katowano całą noc sylwestrową (czy my Polacy już naprawdę nie umiemny się bawić przy niczym innym?! Na wsi disco polo, w mieście disco polo, w Niemczech na imprezach dla Polaków disco polo...) położyła kres niespodziewana radość, że nie wpadliśmy na pomysł świętowania Sylwestra w takiej Kolonii, albo Hamburgu...
W grudniu wyjeżdżaliśmy
z kraju chełpiącego się swoją otwartością dla uchodźców, a w
styczniu wróciliśmy do państwa, którego wielu obywateli zieje
nienawiścią do nich tudzież po prostu otwarcie pokazuje strach
przed nowymi przybyszami. Tabu narzucone na rozmowy o problemach,
jakie niesie ze sobą niemiecka polityka ws. uchodźców zostało
złamane. Wreszcie. Szkoda tylko, że odbyło się to kosztem setek
kobiet.
REŻIM POPRAWNOŚCI
POLITYCZNEJ W NIEMCZECH
Któregoś
listopadowego wieczoru oglądaliśmy wspólnie z Najcudowniejszym Pod
Słońcem Małżonkiem program polityczny poświęcony niemieckiej
polityce w sprawie uchodźców. Prowadzona tam „dyskusja”
wywoływała u nas skoki ciśnienia, bo rozmowa między politykami
różnych frakcji nie miała z dyskusją nic wspólnego.
Przedstawiciele lewicowego skrzydła kąpali się we wspaniałości
swojej otwartości, zaś osobom szukającym rozmowy o zagrożeniach
związanych z obranym przez Niemcy kursem w polityce ws. uchodźców
przyczepiali z automatu etykietkę ksenofoba, rasisty i neonazisty.
Taki los spotkał wówczas min. polityka CDU, który niezwykle
konstruktywnie, bez uwłaczania komukolwiek próbował podnieść
kwestie ewentualnego zagrożenia dla społecznych norm w Niemczech
wskazując na fakt, że przybysze napływający do Europy pochodzą z
krajów, gdzie kobieta jest niejednokrotnie traktowana jak przedmiot,
a nie jak podmiot i obawia się, że w zderzeniu z naszą kulturą
może dojść do tarć. W odpowiedzi usłyszał wówczas coś o swoim
ograniczonym myśleniu i został wepchnięty do kąta populistów z
Pegidy.
I
tak też mniej więcej wyglądał w niemieckim dniu powszednim cały
społeczny pseudo-dyskurs nt. polityki migracyjnej. Aż do
sylwestrowych wydarzeń w Kolonii, Hamburgu, Stuttgarcie i
Frankfurcie. Ok. 1,5 m-ca po wspomnianym powyżej programie
telewizyjnym obawy polityka CDU ziściły się, a o rozmiarach
instrumentów sterowania odgórnie narzuconego w Niemczech zdania
świadczy fakt, jak niemieckie media publiczne zachowały się w
pierwszych dniach po atakach sylwestrowych na kobiety: wydarzenia te praktycznie przemilczano. To podobno
fakt wysokiej liczby ofiar spowodował, że temat wypłynął i jak
FAZ w swoim artykule z 06.01.2016 („Wissen sie nicht, was sie
berichten sollen?” [Czy nie wiedzą, co mają podać w
wiadomościach?” - tł. K.M.] podsumowuje, że programy telewizji
publicznej zaserwowały widzom niczego sobie show. Donosząc, że na przed
dworcem w Kolonii zebrało się sporo mężczyzn o wyglądzie
sugerującym ich pochodzenie z krajów arabskich oraz z Afryki
postawili w stan ogólnego oskarżenia każdego migranta z tych
regionów, który przybył do Niemiec w ciągu ostatnich 60 lat. Ale
to dopiero początek rozrywki, bowiem już na ARD, w programie
„Anatomia wydarzeń sylwestrowych” wyrażono wątpliwości
odnośnie pochodzenia sprawców mimo że brak było jakichkolwiek
sygnałów, iż relacje ofiar nie miały pokrycia w rzeczywistości.
Dziś wiemy, że wielu z podejrzanych posiada papiery uchodźców lub
ubiega się o status azylanta, ale także że niektóre
napastowane kobiety zostały oswobodzone od napastujących ich
mężczyzn przez innych uchodźców. Czy to naprawdę tak trudne
mówić o pewnych kwestiach wielopłaszczyznowo, a nie dzielić na
siłę świata na „biały” i „czarny”? Niestety powstały z
dobrych pobudek w końcu lat 60-tych program poprawności politycznej
przeobraził się w międzyczasie w Niemczech w reżim językowy, który
niezwykle łatwo stawia przeciętnych ludzi w stan oskarżenia za
użycie sformułowania nieakceptowanego nazwijmy to „odgórnie”.
Do dnia dzisiejszego nie wiem, kto podejmuje decyzje, które słowa i
wyrażenia, mające jeszcze kilka lat temu charakter neutralny, dziś
są uznawane jako obraźliwe, ale obserwuję, jak blokuje to w wielu
kwestiach zdrowy dyskurs, sprowadzając rozmowy na manowce sztucznego
konsensusu.
KOSZTEM OFIAR
Coraz
głośniej mówi się o tym, iż to strach przed załamaniem
niemieckiej „Wilkommenskultur” oraz większą aktywnością
organizacji neonazistowskich miał być odpowiedzialny za ukrywaniem
przed społeczeństwem różnych informacji tudzież ich
relatywizowanie do takiego stopnia, byle tylko nie wywołać
kontekstu politycznego powiązanego z uchodźcami. (o czym pisze min.
także FAZ w swoim artykule z 06.01.2016). Cena zamiecenia pod dywan
traumy ofiar wydarzeń sylwestrowych nie była najwidoczniej zbyt
wysoka w porównaniu z interesami poszczególnych organów, by
świętokradczo nie naruszyć obrazu części przyjętych uchodźców.
Rozmiar wydarzeń okazuje się jednak tak duży, że trzeba jednak
wyjść z jakimiś słowami do społeczeństwa i tak burmistrz
Kolonii Henriette Reker w swoim programie prewencji zaleca kobietom i
dziewczętom trzymanie się od innych na odległość ramienia. Jakby
się tak zastanowić, to w chwili napaści seksualnych sporo kobiet
pewnie i pozostawała od części sprawców właśnie w takiej
odległości, kiedy oni swoimi wyciągniętymi łapskami je
obmacywali...
W ramach odpowiedzi na tą niezwykle światłą radę pojawiło się już w Niemczech wiele satyrycznych odpowiedzi. Poniżej mój osobisty komentarz:
W celach artystycznych wykorzystano historyczne zdjęcie z gazety NEW YORK TIMES opublikowane na stronie boston.com |
Ale
teraz tak na poważnie: dlaczego to ofiara, a nie sprawca ma zmieniać
swoje zachowania?! Może jeszcze powinnyśmy zakładać chusty i
burki, bo do tego część sprawców przywykła i może nie będzie
na nich działać jak płachta na byka?
TOLEROWANIE
NIETOLERANCJI
Tak
jak niemieckie media z mojego punktu widzenia stosunkowo dobrze
przygotowały mentalnie społeczeństwo na przyjęcie uchodźców, o
czym pisałam tutaj:
(http://sbundowani.blogspot.de/2015/09/euromajdan-eu-imigranci-i-media.html),
to późniejsze ich działania były jedną wielką katastrofą.
Uprawiana polityka poprawności politycznej nie dopuszczała dyskusji
o ewentualnych problemach, zagrożeniach i lękach. Reportaże były
utrzymane w płaczliwo-współczującym tonie o ciężkim losie
poszczególnych uchodźców oraz wysławiających pod niebiosa
Niemców-wolontariuszy, którzy z takim zaangażowaniem chcą pomóc.
„Tak, jesteśmy tacy cudowni.” można było się poklepać po
ramieniu. Druga strona medalu całej tej historii pokazywana była
niezwykle rzadko i od razu z wytłumaczeniem: „Bo przecież oni
stracili wszystko i nie wiadomo, co jeszcze przeżyli podczas
ucieczki.” W ogóle hasło: „Nie wiadomo, co ci ludzie przeżyli
podczas ucieczki.” stało się standardowym wytłumaczeniem dla
wszelkich zachowań odrzucających przez przybyszy norm kultury
niemieckiej. Obserwowałam z niezwykłym zainteresowaniem, jak
stwierdzenie to wpisało się z czasem w politykę liceum, w której
pracuje mój Najcudowniejszy Pod Słońcem Małżonek. Z dnia na
dzień pojawiły się u nich dzieci uchodźców i od razu zaczęło
się od awantur rodziców, że ich córki „na wf ćwiczyć nie
będą, bo chusty spadną im z głów”. Inne dzieci zaprotestowały
przed wejściem do sali lekcyjnej, bo „było w niej za dużo
Chrześcijan” tudzież bo „było w niej za dużo Arabów” (te
słowa padły z ust dziecka kurdyjskiego pochodzenia). Wszystkie tego
typu zachowania władze szkoły tolerowały powtarzając jak mantra
„Nie wiadomo, co oni przeżyli podczas ucieczki.”. Nauczycieli
działających według zasady: „wszystkich obowiązują takie sama
prawa” dyrektor szkoły zestrofował podczas konferencji
zarzucając im „facebookowy poziom”. Ale czy to nie powinno być
tak, że to gość dostosowuje się do zasad panujących w domu
gospodarza, a nie narzuca mu swoje? Wygląda jednak, że nie wszyscy
imigranci to rozumieją, a spójnego programu integracyjnego jak nie
było, tak nie ma. 11.01.2016 FAZ opublikowało artykuł Samuela
Schirmbecka zaczynający się słowami: „To co się stało w noc
sylwestrową w Kolonii, dzieje się teraz, w tym momencie i to w
najbardziej oczywisty sposób, w biały dzień w Afryce Północnej
oraz w świecie arabskim: kobiety są atakowane na tle seksualnym,
poniżane, a jeśli odważą się zaprotestować przeciw takim
zachowaniom, wyzywane są od 'dziwek' i 'kurw'.” [tł. K.M.] Jeśli
wierzyć tym słowom, to wygląda, że goście zza morza mają
poczucie, iż mogą tutaj robić, co im się rzewnie podoba, ale
czemu się dziwić, jeśli już część uchodźców w wieku szkolnym
potrafi odpowiedzieć na polecenie nauczyciela słowami „Tutaj są
Niemcy, tutaj można robić, co się chce.” (taką odpowiedź miał
przyjemność usłyszeć Mój Najcudowniejszy Pod Słońcem
Małżonek...). „Z jaką wizją Niemiec i Europy ci ludzie
przybywają do nas?!”, ja się pytam i skoro już dzieciaki mają
takie wyobrażenie o kraju, do którego przybyły, to łatwo można
się domyśleć, co myślą ich rodzice, kuzyni... Jeśli tego typu
zachowanie się toleruje bez jakichkolwiek protestów (co w
szczególności miało miejsce w landach kierowanych przez lewicowe
frakcje) , to nic dziwnego, że któregoś dnia przybyli z krajów
muzułmańskich mężczyźni wychodzą z założenia, że i oni mogą
dać upust swoim seksualnym potrzebom w sposób, w jaki czynią to w
swoich krajach...
SĄ JUŻ TACY, CO ZACZĘLI SIĘ BRONIĆ PRZED OBCYMI WYCIĄGNIETYM RAMIENIEM
Forsowana
na siłę „polityka gościnności” niepoparta otwartą rozmową
ze społeczeństwem o jego obawach, lękach oraz wątpliwościach
odnośnie polityki ws. uchodźców oraz kwestia zrzucenia w dużym
stopniu na barki obywateli szeregu problemów związanych z
przyjęciem imigrantów w szeregi społeczeństwa niemieckiego
spowodowała, że spora grupa ludzi zasiliła w ostatnim czasie
zastępy prawicowych radykałów. To było oczywiste, że część
obywateli mających poczucie bycia ignorowanymi zwróci się w
stronę, gdzie będą mieli poczucie bycia wysłuchanymi. Kolejna
grupa to ludzie wepchnięci przez lewicowych radykałów w szeregi
nacjonalistycznej prawicy – w myśl zasady „jestem tym, kogo ze
mnie zrobiliście”. I faktycznie w relacjach z różnych demo
partii NPD lub AfD pokazywani są często ludzie, którzy przyznają,
że wcześniej niekoniecznie identyfikowali się z tymi ruchami, ale
mają potrzebę wyrażenia otwarcie swojej opinii i te środowiska im
na to pozwalają. Nacjonaliści natomiast utwierdzają się w wierze o słuszności ich przekonań. Szczególnie niebezpieczne
są żądne rozrób i zemsty bandy neonazistów, które tj. w
ostatnich dniach w Lipsku organizują akcje odwetowe. Niszczenie
przez nich sklepów obcokrajowców obudziło niemiłe skojarzenia z
Nocą Kryształową... Brawo politycy! Jeśli to był Wasz cel, to Wam się udało.
W POLSKIM LUSTRZE
Wesoło
zaczął się nam rok w Niemczech, ale może niech ten tekst będzie
i małym pocieszeniem dla Was moi Rodacy. Patrząc, jak funkcjonuje
telewizja w Niemczech, (a żeby było weselej tutaj składki
pobierane są od mieszkania, a nie od posiadanego odbiornika, także
czy się ma telewizor, czy nie, swój haracz na rzecz telewizji
państwowej operującej „niezwykle bezstronniczo” trzeba uiścić
i choć przeróżne analizy prawne i naukowe ustawę o opłacie
telewizyjnej w tej postaci uznały za niezgodną z konstytucją, to
Niemiecki Trybunał Konstytucyjny wszelkie skargi uznał za
bezzasadne) oraz obserwując, jak telewizja publiczna wcale nie
ustępuje telewizji państwowej w prezentowaniu niejednokrotnie
półprawdy (dzięki Bogu znam kilka języków i informuję się z
mediów kilku krajów, stąd też wydaje mi się, że mogę to jako
tako ocenić) – to sobie myślę, że może z kondycją naszej
demokracji jeszcze nie jest aż tak źle.
I
tym „optymistycznym” akcentem kończę moje wywody życząc Wam,
aby Rok 2016 przyniósł nam jednak więcej pozytywnych aniżeli
negatywnych zwrotów politycznych i społecznych, a co by zapewnić moim życzeniom większą szansę ich realizacji zamieszczam zdjęcie polskiego i niemieckiego gwaranta powodzenia:) W Niemczech ludzie obdarowywują się na Nowy Rok świnkami, co by przyniosły im szczęście, a ja oczywiście jako zabobonna Polka zadbałam o polskie towarzystwo dla naszego Chrumka. Do siego zatem!
Chrumek i Trąbka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz