Wiem, wiem – miało być
o samochodzie, a tu tytuł zapowiada historię o cieśli. Nie wynika
to jednak z faktu, że w Niemczech cieśli zatrudnia się w
warsztatach samochodowych. Co to, to nie. Po prostu ostatnio
wybraliśmy się z Najcudowniejszym Pod Słońcem Mężem na
śniadanie do kawiarni, gdy tu nagle nieopodal naszego stolika
wyrosło dwóch cieśli będących w trakcie swojej trzyletniej
tułaczki. Odziani w tradycyjne ciesielskie ubranie wygłosili równie
tradycyjną przemowę, w której poprosili gości owego przybytku
gastronomicznego o skromne datki. Spotkanie na żywo przedstawicieli
tejże profesji będących w trakcie sławetnej tułaczki przeżyłam
tak silnie, że całą noc mi się potem śnili. Postanowiłam zatem wbrew
mojej wcześniejszej obietnicy opowiedzieć Wam dziś o niemieckich
cieślach.
Kilka lat temu dostałam
bodajże na imieniny od mojego przyjaciela Johannesa (kochany, wiem
że czekasz na tego posta z niecierpliwością, ściskam Cię zatem
gorąco!) enerdowski film „Der Spur der Steine” nakręcony przez
Franka Beyera na podstawie powieści Ericha Neutscha. Jednak XI
Plenum Centralnego Komitetu Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec,
słynne z wprowadzonego zwrotu w polityce kulturalnej NRD doczepiło
się wówczas także i tego filmu wstawiając go na listę filmów
wyklętych. Powodów było kilka. Po młodzieżowych wystąpieniach
jesienią 1965 partia stała się bardziej strachliwa. Ponadto
towarzyszom nie podobała się duża otwartość (jak na tamte
czasy), z jaką twórcy przedstawili swobodne obyczaje seksualne
bohaterów. Obok owych posiłkowych przyczyn istniała jednak jeszcze
jedna: zaprezentowany obraz, jak partia sprawuje rządy i jakie
rozgrywki prowadzi. Po półrocznych debatach wyrok zapadł. Film
został zakazany. Publiczność miała zobaczyć go dopiero po 35
latach od tamtych wydarzeń, a ja dzięki wspomnianemu już
Johannesowi miałam tą przyjemność ok. 5 lat temu. Było to moje
pierwsze zetknięcie z cieślą w wydaniu niemieckim. Akcja filmu
toczy się bowiem na wielkiej budowie, gdzie brygadą cieśli dowodzi
Hannes Balla. Balla i jego ekipa mają gdzieś odgórne przepisy, nie
przeszkadza im to jednak w uzyskiwaniu rewelacyjnych rezultatów w
pracy. Aby wywiązać się z powierzonych zadań nie raz balansują
na granicy prawa. Góra toleruje ich nie zawsze cnotliwe metody ze
względu na produktywność i pracowitość całej brygady.
Konstelacja zmienia się, gdy na budowie zjawia się sekretarz
partii: Werner Horrath. Obydwaj mężczyźni zakochują się w pani
inżynier Katii Klee (grana przez polską aktorkę – Krystynę
Stypułkowską). Więcej nie zdradzę, zapraszam do obejrzenia filmu,
mogę tylko jeszcze nadmienić, że w efekcie miłosnych perturbacji
sprawa zostanie postawiona pod osąd zgromadzenia partyjnego.
Poza artystycznymi i
kulturalnymi walorami filmu można dzięki niemu zaznajomić się
bliżej z niektórymi tradycjami zawodu cieśli. Przede wszystkim
widz może zobaczyć, jak wygląda tradycyjny strój cieśli w
Niemczech. Składa się on z:
- czarnego kapelusza o szerokim rondzie
- białej koszuli ze stójką
- spodni dzwonów z kieszeniami bocznymi
- kamizelki z ośmioma guzikami z masy perłowej (symbolizującymi ośmiogodzinny rytm pracy)
- marynarki z sześcioma guzikami, także z masy perłowej (symbolizującymi sześć dni roboczych w tygodniu) oraz z trzema guzikami na każdym z rękawów jako znak trzech lat nauki i trzech lat wędrówki
- czarnych lub w innym ciemnym kolorze butów tudzież kozaków
- coś a'la krawat – na podstawie jego koloru można rozpoznać przynależność do cechu
- kolczyka (wbitego przy pomocy gwoździa i młotka...) lub znaku cechu
- kijek „Jasia Wędrowniczka” (wyciosany ze specjalnego drewna, które cieśla przed wędrówką musi sobie sam znaleźć)
- tobołka zaczepionego na kijku
Autor: A Stemmer, zdjęcie dopuszczone do kopiowania przy zachowaniu warunków licencji
CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/).
Ja niestety wzięłam ze sobą na śniadanie tylko chusteczki higieniczne i szminkę...
Zanim jednak cieśla
zostanie cieślą w pełni tego słowa znaczeniu musi po zakończeniu
nauki wybrać się na tułaczkę, która trwa trzy lata i jeden
dzień. Dlatego też tak ważnymi elementami jego stroju jest kijek z
tobołkiem. To w nim transportuje potrzebne mu do pracy narzędzia i
ewentualnie jakieś rzeczy osobiste. Opuszczając rodzinną
miejscowość nie powinien mieć przy sobie więcej niż 5 EUR. W
ciągu owych trzech lat wędrówki nie wolno mu zbliżyć się do
miejsca swojego pochodzenia na odległość 50 km. Złamanie tej
zasady jest równoznaczne z przerwaniem tułaczki, co z kolei oznacza
utratę honoru. Wędrówkę można odbywać samemu lub we dwójkę.
Podróżować można tylko na piechotę lub autostopem. Wyjątek
stanowi zezwolenie na skorzystanie z samolotu, gdy cieśla chce się
dostać na inny kontynent. Wędrówkę mogą odbyć tylko osoby,
które wcześniej zdały egzamin na czeladnika, są wolnego stanu,
bezdzietne i nie mają żadnych finansowych zobowiązań. Wcześniej
do zawodu czeladnika, a co za tym idzie do zaszczytu odbycia tułaczki
dopuszczano tylko mężczyzn. Obecnie cechy otworzyły swoje podwoje
także dla kobiet. I tym sposobem znajomy natknął się ostatnio na
kobietę – cieślę podczas wędrówki.
Pewnie to czytacie i
wykrzywiacie buzie, po kiego czorta ten cały cyrk. Ano, co by taki
cieśla zdobył doświadczenie zawodowe. Podczas wędrówki puka on
bowiem do drzwi różnych firm, które mają obowiązek zatrudnić go
za wikt i opierunek. Z każdego miejsca, do którego zawitał zbiera
odpowiedni stempel w swojej wędrownej książeczce. Stanowią one
dowód odbytej przez niego trasy i zdobytego doświadczenia. Bywają
jednak okresy, kiedy taki cieśla nie ma pracy, jako że przemieszcza
się z jednego miejsca do innego (wędrówka odbywa się bowiem w
specjalnym rytmie podzielonym na czas pracy i tułaczki) i wtedy musi
liczyć na dobre serce prywatnych osób. Właśnie takich dwóch
cieśli spotkaliśmy podczas naszego śniadania i mój
Najcudowniejszy Pod Słońcem Małżonek nawet hojnie ich wsparł
czując się jak ich pobratymiec ze względu na fakt, że sam jako
młody chłopak odbywał praktyki w firmie budowlanej. A ja z kolei
szalenie cenię tych ludzi za to, że zdecydowali się na
pielęgnowanie tej niełatwej i niezwykle już starej tradycji (ma
ona bowiem na karku już kilka ładnych wieków). I to w XXI w. (!),
kiedy dzień powszedni w jednym z najlepiej sytuowanych państw
świata mógłby być dla nich tak łatwy.
Nie mam dostępu do
statystyk cechów, ilu cieśli w ostatnim czasie zdecydowało się na
ten krok, muszę się więc posiłkować Wikipedią, co czynię
niechętnie, bo lubię opierać się na bardziej sprawdzonych
źródłach. W 2010 wzdłuż i wszerz Niemiec miało tułać się
niewiele powyżej 450 cieśli. Na całym świecie liczba ich miała
wynosić ok. 10.000. Ta typowo niemiecka tradycja została bowiem
adaptowana przez niektóre kraje, w tym Danię, przy czym wielu
duńskich cieśli przynależy do niemieckich cechów, Szwecję,
Norwegię, Francję, a nawet Australię.
Z opisaną przeze mnie
tradycją kojarzony jest głównie zawód cieśli, ale także i inne
cechy mają podobną zasadę. Czas wędrówki może się w ich
przypadku różnić. Nieraz wynosi on tylko dwa lata. Stroje różnią
się w zależności od cechu. Kolor czarny jest związany z zawodami
związanymi z drewnem, jasne barwy zarezerwowane są dla kamieniarzy,
niebieski dla osób pracujących z metalem.
Jeśli zatem właśnie zastanawiacie się nad swoją
ścieżką zawodową, to może właśnie podrzuciłam Wam pomysł:)
PS. A w ramach serii „Polen am Bau” o gehennie,
jaką przeszliśmy z naprawą samochodu obiecuję napisać następnym
razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz