12 września 2018

Obóz przejściowy we Friedlandzie

Dłuuugooo nie pisałam i jak się nie trudno domyśleć jestem najzwyczajniej w świecie strasznie zajęta. W najbliższym czasie nie będę w stanie prowadzić bloga na tak regularnych zasadach jak dotychczas. Pełny kalendarz to jednak nie jedyna przyczyna mojego tak długiego milczenia. Od czerwca czeka post do publikacji, mam jednak techniczny problem ze zdjęciami. W zeszłym roku popsuł mi się aparat fotograficzny. Długi czas jechałam na pożyczonym od rodziny, aż w końcu na początku lata postanowiłam sobie coś kupić. I kupiłam... sprzęt oferujący masę fajnych funkcji. Oczywiście rzuciłam się zaraz na pełną falę eksperymentów, które skończyły się tym, że  zapisałam zdjęcia w takim formacie, którego nie jestem w stanie odczytać. Potrzebne są do tego jakieś specjalne sterowniki, a że jestem dość zajęta, to brak mi czasu, by się za nimi rozejrzeć.

W międzyczasie nauczyłam się jednak zapisywać zdjęcia w bardziej przystępnym formacie i dziś opowiem Wam o miejscu, które odwiedziłam w zeszłym tygodniu. Przez przypadek dowiedziałam się o wycieczce do Muzeum Obozu Przejścia Granicznego we Freidlandzie i jako fascynatka historii zdecydowałam się na nią pojechać.



Obóz powstał w konsekwencji wydarzeń II wojny światowej. Jego otwarcie miało miejsce 20.09.1945. Założono go na rozkaz brytyjskich władz okupacyjnych. Zaczęta przez III Rzeszę wojna kosztowała nie tylko 60 milionów ludzi życie, ale spowodowała, że kolejne miliony doświadczyły wywózki, przesiedleń, wygnań, deportacji. Do 1949 przez obóz przewinęło się 1,7 milionów uciekinierów, niemieckich wysiedleńców, uwolnionych jeńców wojennych, displaced persons, późnych wysiedleńców i innych.
Sławę obóz zdobył, gdy 10 lat po zakończeniu wojny przyjechała do niego ostatnia grupa niemieckich jeńców, których uwolnienie Adenauer wynegocjował w Moskwie. Był to tzw. "Powrót do ojczyzny dziesięciu tysięcy", których przywitano jak bohaterów. Z tego dnia można zobaczyć rewelacyjną prezentację w muzeum, która umożliwia wysłuchanie wygłoszonych wówczas przemówień. Wśród nagrań jest min. mowa przedstawiciela powracających żołnierzy, w której zapewniał, iż nikt z powracających do domu tak późno nie miał na sumieniu większych przestępstw od tych, którzy wrócili do Niemiec do 1948. Ciekawym momentem jest także chwila, gdy przychodzi do odśpiewania hymnu RFN. Nowoprzybyli nie wiedzą jeszcze, że został on zredukowany do trzeciej zwrotki i ryczą "Deutschland, Deutschland über alles". Prezentacja kończy się wycinkami z prasy niemieckiej i zagranicznej komentującymi całe wydarzenie.

Budynek dworca
Wraz z operacją "Link" od marca 1950 do obozu zaczęli przebywać wysiedleńcy. Chodzi tu głównie o Niemców przybyłych z byłych terenów niemieckich na Wschodzie oraz z ZSRR. W następnych latach do obozu zaczną trafiać także zagraniczni uchodźcy. W latach 1956/57  są to uciekinierzy z Węgier. W 1974 po puczu w Chille na Allende do Niemiec trafiają uchodźcy z Ameryki Południowej, a od 1978 "Boat people" z Wietnamu. Chodząc po muzeum ma się wrażenie, że czasy się zmieniają, a pewne obrazy pozostają takie same.  Ludzie na łodziach pośrodku morza, zapchane pociągi, dzieci ze smutnymi minkami.
 
Dlaczego  obóz w środku Niemiec wyrobił sobie takie znaczenie? Trzeba pamiętać, że po podziale Niemiec Friedland znalazł się w niezwyle ważnym punkcie strategicznym. Był to najbardziej wysunięty na południe punkt utworzonego w 1946 roku rozporządzeniem Brytyjczyków Bundeslandu "Saksonia Dolna". Położony niedaleko granicy z NRD oraz skrzyżowania dróg kolejowych Friedland stał się świetnym punktem "przesiadkowym" dla uchodźców. Stąd oficjalna nazwa brzmiała "Transfer refugee camp". Większość przybyłych do niego osób pozostawała tu stosunkowo krótki czas. Kilka dni, jeżeli przybysze mieli gdzieś na terenie RFN rodzinę, ok. 3 m-cy, jeśli ich sytuacja nie była tak jasna. Gorzej wyglądała sytuacja z displaced people i zagubionymi dziećmi, dlatego też w obozie istniało od początku osiedle ze sklepami, szkołą, fryzjerem itd. dla uchodźców.

Tak wyglądały domy dla uchodźców w czasach założenia obozu
Choć mówi się, że okoliczni mieszkańcy są bardzo otwarci dla przybyszy, to muzuem stara się przedstawić zarówno historię Niemiec, jak i samego Freidlandu możliwie obiektywnie. Przed odwiedzającymi muzeum nie ukryto zatem także listów osób skarżących się na pobyt uchodźców w ich miejscowości. To kolejny punkt wystawy, gdzie przeżywa się "déjà vu", tyle że w odwrotną stronę. Wśród eksponatów można znaleźć listy, których retoryka skierowana przeciw uchodźcom nie różni się wielce od dzisiejszej.

Skarga na mieszkańców obozu z roku 1950, których autor nazywa plagą i podaje dane, że 60% z  grupy składającej się z 43 Polaków, 30 Czechów, 5 Litwinów, 9 Łotyszy, 1 Rosjanina, 5 Ukraińców, 1 Rumuna, 1 Bułgara, 3 Jugosłowiańczyków, 1 Słowaka, 2 Węgrów, 2 Włochów i 4 bezpaństwowców to osoby w przeszłości karane, a część z nich stanowi grupę notorycznych przestępców.

Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że autor powyższego listu zmarł kilka lat później na atak serca. W latach 1959-1969 przez obóz we Friedlandzie przewinęły się tysiące obcokrajowców. Najliczniejszą grupę stanowili Polacy w liczbie ponad 13.000.

Diagramy statystczne przedstawiające, ilu i w jakim czasie obóz przyjął uchodźców.


Obóz jest w stanie pomieścić ok. 800 osób, ale w jego historii było kilka okresów, gdy przeszedł napływ mas ludzkich. Pierwszą taką sytaucją był czas zaraz po jego założeniu. Ostatnią rok 2015, gdy w obozie schronienie znalazło ponad 3000 osób. Łóżka znajdowały się wówczas w stołówce, na korytarzach, w biurach pracowników. Obecnie przebywa w nim 350 osób. Część z jego mieszkańców to członkowie rodzin przybywających z Kazachstanu, posiadający tylko rosyjskie obywatelstwo. Druga grupa to uchodźcy z Bliskiego Wschodu. 11.09 obóz przyjął kolejne 150 osób, które przyleciały z Turcji na podstawie niemiecko-tureckiej umowy o wymianie uchodźców.



1. Mapa pokazująca strategiczne położenie obozu


2. Mapa pokazująca strategiczne położenie obozu



Nie wiem, jak sobie wyobrażacie taki obóz, podejrzewam jednak, że nie tak, jak on wygląda we Friedlandzie. Cała miejscowość to mieszanina prywatnych posesji z domkami dla uchodźców.  Podobno świetnie takie rozwiązanie się sprawdza na pierwszym etapie integracji.


Kaplica w obozie

Obóz


"Kartoteka" uchodźców
Z całą pewnością jest to miejsce warte odwiedzenia. Polecałabym zwłaszcza grupom szkolnym, które przyjeżdżają do Niemiec na wymianę, ale nie tylko. Muzeum to skarbnica prywatnyh historii osób, które przewinęły się przez obóz. O ich wrażeniach, problemach, rozterkach można usłyszeć od nich osobiście dzięki nagraniom. Muzeum dba, by wystawione materiały  odzwierciedlały możliwe aktualna historię, dlatego też wymienia wszystkie nagrania co 10 lat. 
Dodatkowo w salach znajduję się często "akta" poszczególnych osób, z których można poznać lepiej ich historię. Muzeum powstało dzięki zaangażowaniu wszystkich frakcji partyjnych i stanowi jeden z chyba dość rzadkich przykładów w polityce, gdy jakiś projekt potrafił różne partie połączyć, a  nie podzielić.




Oryginalne nożyce, którymi mieszkańcy NRD wycinali sobie w siatce drogę do wolności.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz