23 czerwca 2015

Skąd pomysł na kolejny w sieci blog o życiu w Niemczech?


Wystarczy wygooglować „blog o życiu w Niemczech”, a w kilka sekund otworzy się kilka stron zapełnionych najprzeróżniejszymi blogami, na których różne osoby dzielą się swoimi doświadczeniami zebranymi w kraju za Odrą. Skąd zatem pomysł dobicia do tego grona? „Ile w końcu można o tym samym czytać?” zapyta się ktoś. „I o tym samym, i nie” odrzeknę. Przeglądając wpisy rodaków mieszkających w Niemczech stwierdziłam, że często nijak się mają do moich doświadczeń. Nie zamierzam tu się wykłócać, czyja prawda jest „prawdziwsza”, bo rzeczywistość jest taka, że każdy z nas jest konfrontowany z zupełnie różnymi sytuacjami, ale czasami mam wrażenie, że niektórzy opowiadając o „życiu w Niemczech”, nie są świadomi faktu, że to jak ten nasz żywot w kraju Goethego wygląda, zależy od Bundeslandu, w którym się wyląduje. Wcale nie biorę im tego za złe, bo prawda jest taka, że sama jako germanistka, która w końcu pięć lat zajmowała się tym kręgiem kulturowym, tutaj częściowo studiowała, a potem pracowała – czyli jako osoba, która powinna być do osiedlenia się u naszych zachodnich sąsiadów niezwykle dobrze przygotowana – stoję nieraz z rozdziawionym jamochłonem i pytam się „Ale... HĘĘĘ?...” Pocieszający jest fakt, że mój Luby także (tak się bowiem składa, że przyszło mu obecnie żyć w innej części Niemiec niż ta, z której pochodzi).
Inna sprawa, że przeciętny emigrant ma inne problemy niż dywagacje nad faktyczną wolnością słowa w Niemczech, pojmowaniem przez społeczeństwo niemieckie w zwykłym dniu powszednim zasad demokracji, przyczynami ciągle istniejącej bariery między byłymi Niemcami Wschodnimi, a Zachodnimi, nie deliberuje nad takimi "pierdołami" jak efekt emancypacji Niemek, czy też faktyczną rolą instytucji kościelnych w tym niby świeckim państwie. Prawda jest jednak taka, że gdy już wejdzie się na ten pułap obserwacji wówczas serwowany jest nam czasami zupełnie inny obraz Niemiec niż ten, który długi czas stanowił nasze odniesienie. Pytacie się może, a po co Wam te rzeczy wiedzieć? Ano bo mają ogromny wpływ na to, jak życie ludzi tutaj wygląda.
A poza tym, jak już brać przykład z Zachodu, to warto wiedzieć z kogo. Śledząc polskie media odnoszę często wrażenie, że u nas uprawia się takie samobiczowanie, jacy to my nieproduktywni, leniwi, ciągle zacofani, niedouczeni, ciągle zbyt mało demokratyczni, itd., itd. jesteśmy. Jak w święty obrazek wpatrują się przeróżni komentatorzy w Zachód i podpierają swoje wypowiedzi wstawką "bo w ..................... (w to miejsce należy wstawić nazwę konkretnego kraju zachodnioeuropejskiego) to jest tak i tak". Dość często w tych wynurzeniach mądre głowy wskazują na Niemcy. Czasem porównanie te są bardzo sensownie skonstruowane, a czasem słuchając ich pytam się, z jakiej choinki dana osoba się urwała?! Czy ludzie Ci pomieszkali tutaj chociaż jakiś kawałek czasu, by być w stanie oderwać się od książkowych statystyk i spojrzeć na funkcjonowanie pewnych, tak przez nich reklamowanych, mechanizmów z perspektywy zwykłego śmiertelnika? Względnie, czy zdają sobie sprawę z drugiej strony medalu rozwiązań, którym tak gorąco przyklaskują?
O tym, ale i nie tylko o tym chcę Wam właśnie moi drodzy Rodacy opowiedzieć i stąd zrodził się niniejszy blog.