Ostatnio doszłam
do wniosku, że z Najcudowniejszym Pod Słońcem Mężem żyjemy niezgorzej jak
prominenci, o których poczynaniach z lubością donoszą różne czasopisma. Ledwo
przyjechałam do Polski, a w kiosku, do którego udałam się po dzienną dawkę
wiadomości przywitały mnie okładki różnych czasopism nęcące potencjalnych
kupujących obietnicą dostarczenia im informacji o tym, jak różne pary ze
światka gwiazd
świętowały swoje rocznice ślubu. Choć zazwyczaj plotkarskie artykuły w
ogóle mnie nie interesują, tym razem, wbrew mojej zwyczajowej obojętności,
sięgnęłam po jedną z gazet i z lekką ciekawością zaczęłam ją wertować. A
wszystko dlatego, że dopiero co my sami byliśmy po kolejnej nieprzeciętnej
rocznicy ślubu.
Dla mnie i dla
Najcudowniejszego Pod Słońcem Męża ślub był wielkim świętem i to nie tylko w
sferze życia osobistego. Jeśli czytaliście o nas serię artykułów w
„Przyjaciółce”, to wiecie, że pobraliśmy się w 70 rocznicę wybuchu Powstania
Warszawskiego. To mój wybranek zaproponował tą datę. Miał to być nasz hołd dla
ofiar reżimu nazistowskiego i znak, że tam gdzie kiedyś panowała nienawiść może
zapanować miłość. Takie nasze „Pamiętamy i niesiemy kaganek tej wiedzy dalej”.
Jako
licencjonowana przewodniczka po Warszawie już przed laty zadbałam, by Andi
poznał dobrze historię naszej stolicy. Płakał. Okazuje się bowiem, że to co dla
nas jest oczywiste, nie jest takie dla wielu Niemców. To smutne, ale wielu z nich nie wie, jaką
gehennę podczas wojny przeszli także i Polacy. W niemieckiej przestrzeni
publicznej mówi się głównie i prawie wyłącznie o tragedii żydowskiej. Co
robiono z Polakami, Rosjanani, Białorusinami itd. ulega zapomnieniu tudzież
wręcz w niektórych kręgach nigdy nie zostało wypowiedziane na głos. Lukę tę nadrabiają jeszcze publikacje
naukowe, ale jak to jest z takimi książkami – po nie sięgają nieliczni.
Dlatego też Niemcy często nie są świadomi, jak wyglądało życie w okupowanej
Europie Wschodniej poza murami getta. Skoncentrowanie się na holokauście
spowodowało usunięcie innych ofiar reżimu nazistowskiego niejako w cień. Zdaję
sobie sprawę, że w obecnej sytuacji politycznej niebezpieczne jest pisanie tych
słów. Jedni klasną w dłonie, że obecny rząd ma rację ruszając temat reparacji,
inni mi zarzucą niezdrowe podgrzewanie już i tak nabrzmiałej atmosfery. Ja zaś
czuję się tylko odpowiedzialna wobec przeszłych pokoleń, by ich historia nie
uległa zapomnieniu. Przerażają mnie obserwacje
zebrane na przestrzeni 13 lat życia zawodowego, niezależnie od poszczególnie
panujących rządów. Toteż w mojej pracy na rzecz lepszego zrozumienia między
Polską, a Niemcami dbałam zawsze o to, aby nadrobić braki w wiedzy historycznej
Niemców. Bez licytacji cierpień, bez wytykania palcami. Po prostu staram się po
części zapomnianym ofiarom oddać zasłużoną pamięć.
Andi wiedział, jak ważnym
dziełem życia jest dla mnie ta praca. Nie raz był świadkiem, jak podczas
oprowadzań, czy też projektów historycznych pokazywałam jego rodakom zdjęcia
zniszczonej Warszawy i jak tamci zamierali. Nie byli w stanie znaleźć słów. „To
nam się zdawało, że Berlin był koszmarnie zniszczony.” - nie raz słyszałam. Po
kilku tego typu sytuacjach Najcudowniejszy Pod Słońcem Mąż doszedł do
wniosku,że gehenna krajów wschodnioeuropejskich w czasie drugiej wojny
światowej została w Niemczech potraktowana po macoszemu i postanowił mi pomóc,
by nie uległa całkowitemu zapomnieniu. I to on zaproponował datę ślubu. Od tej
pory 01.08 nie jest dla mnie tylko dniem pamięci o naszej wielkiej narodowej
tragedii, ale też dniem nadzieji, że miłość może znaleźć swoje miejsce nawet
tam, gdzie kiedyś stały barykady.
Powązki. Nasza pierwsza rocznica ślubu. Zdjęcie: Kosma. Publikacja za zgodą redakcji czasopisma "Przyjaciółka" |
Dlatego też każda
rocznica ślubu jest dla nas czymś więcej niż tylko pamiątką dnia, w którym
powiedzieliśmy sobie „tak”. Jest dla nas wielkim świętem i obchodząc ten dzień
próbujemy podzielić sprawiedliwie czas na uczczenie ofiar wojny, oraz
świętowanie naszego prywatnego szczęścia. Naszą pierwszą rocznicę
udokumentowali dziennikarze „Przyjaciółki”. Spędziliśmy ją w Warszawie i
rozpoczęliśmy od złożenia kwiatów na grobach powstańców. A potem pozwoliliśmy
sobie na odrobinę przyjemności dla nas. W tym roku nie mogliśmy być 01.08 w
Polsce, ale z oddali symbolicznie zapaliliśmy świeczkę ku pamięci poległych i
zamordowanych, zaś nam zafundowaliśmy sobie niejako „inną wersję naszego
ślubu”. Ta jednak nie mogła się odbyć dokładnie w dzień naszej rocznicy, a
dopiero prawie trzy tygodnie później.
Pod koniec
sierpnia w Berlinie odbył się 22-gi Bal Sukien Ślubnych. Ideą organizatorów
było zorganizowanie uroczystości, która pozwoli małżokom poczuć się jeszcze raz
jak nowożeńcy.
To zwłaszcza oko puszczone do pań, które zyskują tym samym
możliwość ponownego założenia sukni kupionej „na jeden dzień”. My wprawdzie
przez nas bardzo nietypowy ślub mieliśmy okazję wystąpić już cztery razy w
naszych ślubnych kreacjach, ale co tam! Raz się żyje, a pięć to taka ładna
cyfra😊 Najcudowniejszy Pod Słońcem Mąż rzucił kiedyś, że „właściwie, jak będziemy
mieli kiedyś ochotę, to możemy przywdziać nasze ślubne stroje, zafundować sobie
przejażdżkę dorożką oraz inne atrakcje i udawać, że to znowu nasz dzień ślubu”.
Dlatego też, kiedy pewnego dnia jesienią 2016 trafiłam przypadkowo na jakiś
program o dziewczynach, które wybierają dla siebie suknie ślubne, zastrzygłam
uszami w chwili, gdy usłyszałam, że jedna z klientek salonu szuka sukni nie na
swój ślub, tylko właśnie na taki bal. Wywiedziałam się wszystkiego i w tym roku
w ramach prezentu na rocznicę naszego ślubu zaprosiłam moją drugą połówkę do
Berlina – miasta, w którym się pobraliśmy - na Bal Sukien Ślubnych. Biorąc pod
uwagę fakt, że w przeszłości na nasz wielki dzień zamiast wesela w tradycyjnym
tego słowa znaczeniu zaplanowaliśmy zupełnie inne, niestandardowe atrakcje,
teraz wreszcie po trzech latach od naszego ślubu wytańczyłam się w mojej sukni
ślubnej. Bal otworzony został pokazem tańca, po którym tancerze zaprosili nas
wszystkich do walca.
Na parkiecie wirowały tylko „młode pary”. To właśnie fakt, że wszystkie panie
miały tego dnia na sobie suknie ślubne tworzył niesamowitą oprawę i atmosferę
całej uroczystości.
Był przepyszny bufet, dobre wino i wspaniały tort o 23:00. Królami balu było małżeństwo z 28-o letnim stażem. To oni
mieli zaszczyt go pokroić.
Natomiast wszyscy z ogromną przjemnością
patrzyliśmy, jak w tańcach szalała inna para. On w kilcie, ona w sukni dla nas
już niemalże z innej epoki, bo z lat 90-tych. Przybyli, by uczcić 26 lat
wspólnego życia. Dwie pary miały dokładnie w dniu balu swoje rocznice, znalazły
się jeszcze dwie solenizantki, więc okazji do wznoszenia toastów była co
niemiara, a mimo tego wszyscy goście byli tak samo ważni. Każda para była
traktowana, jak ta jedyna, najważniejsza. To była niezapomniana noc i cudowna
rocznica. Jeśli po tym artykule stwierdziliście, że też mielibyście ochotę na
takie przeżycie, to Bal Sukien Ślubnych jest organizowany co roku w Berlinie,
Dreźnie, Frankfurcie i Wiedniu. Polecam z całego serca!
Świetny pomysł z takim balem! Sama bym się z przyjemnością na taki wybrała, a w tym roku będzie 20-ta rocznica ślubu :D Aż wygooglałam, czy w Polsce też takie są - na szybkiego znalazłam jeden w południowo-wschodniej Polsce. Tyle, że w swoją suknię się nie zmieszczę ;)
OdpowiedzUsuńTo zawsze można, jak ta pani z programu telewizyjnego: kupić suknię specjalnie na taki bal. Organizatorzy dopuszczają także założenie zwykłej wieczorowej sukni:) Wspomniana para z 28-o letnim stażem też nie miała na sobie swoich oryginalnych strojów ślubnych. Ona wystąpiła w dość młodzieżowej sukience z białym tiulem, którą mąż jej kupił na tą okazję;)
UsuńFantastyczny pomysł na świętowanie rocznicy ślubu. Oj sama chętnie wybrałabym się na taki bal:)
OdpowiedzUsuńNIc straconego. Berlin, czy Drezno nie są tak daleko;)
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o takiej imprezie - a stwierdzam, że jest fantastyczna! Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy! Życzę Wam kolejnych lat w miłości i radości! :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za przemiłe życzenia!
UsuńŚwietna impreza, życzę najlepszego:)!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałej parze ☺ To bardzo piękne, że mąż chciał i zgłębił się w historię kraju swojej żony. A bal to fantastyczny pomysł.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że uznał, iż skoro jest ze mną, to musi dobrze poznać i kraj, z którego pochodzę. Lubi zwiedzać, poznawać nasze tradycje, uczy się polskiego, choć gramatyka daje mu nieźle w kość. Znam kilka międzynarodowych par i takie zachowanie to niestety niekoniecznie standard.
UsuńMusiało być magicznie na tym Waszym balu :)
OdpowiedzUsuńOj było, było:) Polecam.
UsuńPrzyznam, że macie nietuzinkowy sposób spędzania rocznic, a z kolei pomysł z balem udany, co widać na załączonych zdjęciach :) Życzę Wam wszystkiego najlepszego i najpiękniejszego :)
OdpowiedzUsuńPrześlicznie dziękujemy:)
Usuń